Chicane - The Place You Can't Remember

Twórca klasyków ?Offshore?, ?Saltwater?, ?Don?t Give Up? kojarzonych z chillout i trance powraca z nowym studyjnym materiałem po prawie 4-letniej przerwie. Oto pojawia się album Chicane – The Place You Can’t Remember, The Place You Can’t Forget. Tytuł nieco przydługi, brzmi jak reklama. Czy to płyta do słuchania czy klubowa? Posłuchajmy zawartości!

 

 

 

Niewielu artystów na scenie klubowej, może pochwalić się współpracą z takimi gwiazdami jak Bryan Adams, Tom Jones, Natasha Bedingfield, Moya Brennan czy Cher. Twórca nieśmiertelnych klasyków ?Offshore?, ?Saltwater?, ?Don?t Give Up?, ?Autumn Tactics? i ?Stoned In Love?, powraca z nowym studyjnym materiałem po prawie 4-letniej przerwie. Nie znacie Go? To posłuchajcie jednego z jego utworów … od razu skojarzycie.

 

 

Ten oryginalny producent i kompozytor zapisał się w historii muzyki klubowej jako twórca oryginalnego połączenia muzy chillout i trance. Trobił to jako pierwszy w taki udany sposób jak choćby “Offshore”. Już w 1995 roku został zauważony jako Disco Citizens, a rok później zadebiutował jako Chicane.

Chicane – The Place You Can’t Remember, The Place You Can’t Forget: Nick Bracegirdle swój ósmy album stworzył w nowym studio Modena 4. W miejscu, w którym kapitalni muzycy i wokaliści połączyli swoje siły, czego efektem jest monumentalny materiał, składający się z 11 utworów.

Już pierwszy utwór zwiastuje co będzie dalej, że będzie to melancholijny klimat. Pytanie, czy tylko do słuchania? Odpowiedź przychodzi już na początku utworu nr 2, gdzie słyszymy równą stopę okraszoną brzmieniem pamiętnego (lata 90) Black Legend. Schemat podobny. Stopa stop, wchodzi wokal, robi się chilloutowo, ale potem stopa wraca i robi się tanecznie. Swojsko brzmiący tytuł – “Gorecki” – fani Chicane znają z singla.

Trzeci utwór to typowa sztuka do rozmarzenia się, a może nawet na dobry sen? Może kojarzycie go z singla.

Bardzo dobre wrażenie robi utwór nr 4 – “A Love That’s Hard To Find”. Słyszymy w nim grający bas, w brzmieniu jak kiedyś Oliver Heldens, ale nie brzmi to jak kopia OH. Nick dodał tu coś od siebie czyli ten lekko chilloutowy klimat i bardzo prostego, melodyjnego wokalu. Kolejny kawałek to jakby kopia tego poprzedniego (4), ale robiący mniejsze wrażenie. I tak, jakby na przemian, bo kolejny to taki pełen melancholii, do słuchania.

Nr 7 – “Nirvana” – to taka propozycja do słuchania i tańca, bo stopa jest tu jednym z głównych elementów, ale dobre wrażenie robi wokal niejakiej Rosalee O’Connell.

Nr 8 zaskakuje, bo mamy zmianę klimatu na dosyć zimny future pop. Ale producent wiedział zapewne co robi. Wsadził bowiem taką “łyżkę dziegciu” do tej spokojnej płyty. W kolejnym Nick Bracegirdle powraca do schematu z utworu nr 4, choć nie jest to kopia. Jest tanecznie i klimatycznie. Pojawia się ta sama wokalistka co w siódmym kawałku.

W “Ten deep” mamy już typowy klubowy klimat, ale ciągle w tym samym tempie, a w tle ten sam chilloutowy aranż. Czyli jeszcze jedna, odrobinę inna, propozycja dla słuchacza.

Ostatni utwór to taki epilog. Góruje tu chillout.

 

Reasumując, odpowiedzmy na postawione pytanie? Czy to płyta do słuchania czy klubowa? Do słuchania na pewno będzie dobra, zwłaszcza w samochodzie, w trakcie letniej trasy. Idealna. A do klubów przyda się kilka utworów. Ja polecam “A Love That’s Hard To Find”. Dobra sztuka i zmiksuje się ze wszystkim.

 

 

 

Chicane – The Place You Can’t Remember, The Place You Can’t Forget – Tracklista:

  1. Running To The Sea
  2. Gorecki
  3. Serendipity
  4. A Love That’s Hard To Find
  5. Chord-Less Yacht
  6. Rainbow
  7. Nirvana
  8. Judder
  9. I Came Here For You
  10. Ten Deep
  11. 11. Fear I Must First Let You Go