'stars on 45' - słynny przebój powraca w 2024 roku w nowej wersji sgt slick

Czasem i tak bywa w muzycznym biznesie. Pewien facet w Holandii poszedł do sklepu muzycznego i wpadł na genialny pomysł. Oryginał utworu pochodzi z Niderlandów, ale nowa wersja dotarła do nas z dalekiej Australii. Mowa o projekcie “Stars on 45”, który “zaiskrzył” na początku dekady lat 80-tych…

 

Takie “Uuuu uuuu… ” pojawiało się na przestrzeni lat w wielu przebojach. Tak robił Frank Farian (Boney M), ale zrobił – już nieco później pewien producent z Holandii. Dziś jest okazja wspomnieć o “Stars on 45“. Jego historię opisujemy niżej, bo na początek – tradycyjnie – premiera.

 

Andrew James Ramanauskas aka Sgt Slick to prawdziwy specjalista od przeróbek. Działa przynajmniej od 1998 roku. Nowa wersja słynnych “gwiazd na 45” zawiera dwie wersje. Pierwsza jest mocno stylizowana na oryginał i w zasadzie jest jego prawie dokładnym coverem.

Druga opracował producent z Włoch Alessio Caforio – bardziej znany jako CASSIMM. U nas podobał się w przeróbkach “Cada Vez” i “Felicidad“. Ta wersja jest nieco bardziej przyspieszona i “opakowana” w “progresję” przez co jest bardziej energetyczna.

Porównajcie teraz sami.

Oryginał

Całą historia zaczyna się w.. sklepie muzycznym. Willem van Kooten, dyrektor zarządzający holenderskiego wydawnictwa Red Bullet Productions, odwiedził sklep z płytami. Było to latem 1979 roku. Przypadkiem usłyszał tam odtwarzaną składankę disco, na której było wiele oryginalnych hitów. Na przykład The Beatles, ale pomiksowane z “Funky Town” (Lips Inc), który wtedy się ukazał. Oczywiście był to tzw. bootleg czyli “pirat”.

Po różnych konsultacjach z DJ’ami i różnymi producentami po obu stronach Atlantyku van Kooten zdecydował się ?podrobić bootleg? i stworzyć licencjonowaną wersję składanki. Po prostu zrobił covery. Zaangażował do tego kilu artystów z Holandii (wokal) i swojego kolegę, który nazywał się Jaap Eggermont. On zrobił aranże. Potrzebne było jeszcze “spoiwo. Oto one. 

 

A skąd taki tytuł “Stars on 45”? Tego akurat nie musimy wyjaśniać, bo wtedy DJ’e grali płyty głównie na 45 obrotach na minutę, 7- lub 12- calowe single.

Po sukcesie singla i potem całego albumu panowie zrobili sporo innych – zawsze pomiksowanych – składanek. Znajdziecie je w internecie.

Czas pokazał, ze ten innowacyjny pomysł sprzed ponad 40 lat przetrwał próbę czasu, przynajmniej na parkiecie.